Non omnis moriar

Nie wszystek umrę

Więcej o Śmierci Jana Pawła II w reżyserii Jakuba Skrzywanka

Na grobowej desce, czyli zwyczaje pogrzebowe dawnej społeczności wiejskiej

Zapowiedź śmierci

W poprzednich epokach istniało wiele tradycji ludowych związanych z odchodzeniem człowieka. Znaczna część wywodzi się z pradawnych wierzeń i jest wspólna dla wielu społeczeństw Eurazji. Zaskakujące jest, jak wiele jest podobieństw nawet ponadkontynentalnych. Chociaż zmieniała się wiara, zwyczaje zmieniały się, ale nie odchodziły w zapomnienie. Wiele z nich miało na celu jak najlepszą opiekę nad umierającym, a część z nich pomagała pozostałym przy życiu bliskim uporać się z żałobą. A co śmierć zwiastowało? Wiele znaków: od wycia psa poprzez grzebanie w ziemi nogą przez konia aż do pohukiwania sowy na dachu.

W Sielcu sowa w nocy krzycząca zwołuje dusze zmarłych. Gdy sowa kwicy, wołając „Powij“ lub „Puwi“, przepowiada narodziny i to w tym domu, nad którym zakwiczy (Korczyna, Łosiacz, Przemyśl). Ma to być sowa pójdźka, którą w Łosiaczu zowią „Pohutkało“. Gdy w domu jakim jest chory, a sowa zapuka do okna, mówią, że przyszła po duszę chorego (Ladzkie) lub że przepowiada mu śmierć. (Krościenko, Stanisławów, Żydaczów, zresztą powszechne).

[Zwyczaje pogrzebowe ludu polskiego, Fischer]

Umierający otoczony opieką

Zarówno nagła, jak i powolna śmierć budziła lęk; uważano, iż może być wynikiem czarów. W Krzywiczach w pow. wilejskim chłop kona bardzo ciężko, gdy miał za życia żmija (djabła znoszącego wszelkie dobro), który mu służył – możemy przeczytać u Fischera. – Również, jeśli chory długo kona, wpada w omdlenie i znów do przytomności wraca, jest to sprawą nieczystej siły, która trzyma go na tym świecie.

Troska o lekkie konanie objawiała się w wielu panujących zwyczajach. Zapalanie gromnicy miało na celu zapewnienie, że dusza nie będzie po śmierci siedziała w ciemnościach, a zebrani modlili się o szybką śmierć. Okadzano dymem ze święconych ziół, kropiono święconą wodą.  

Ulgę choremu miało też przynieść wyciągnięcie poduszki spod głowy, zwłaszcza tej z ptasich piór, gdyż utrudniała śmierć: powszechny zwyczaj wyciągania poduszki objaśnia Wuttke zamiarem zerwania nagłego więzów, łączących nas z tym światem (Fischer).

Przyspieszenie rozstania się z tym światem miało też nastąpić poprzez położenie konającego na ziemi (lub słomie czy popiele), ubierając w szaty pokutne. Zwyczaj ten przetrwał prawie do XX wieku, a swoimi korzeniami sięga wiele wieków wstecz, nawet do czasów sprzed naszej ery. Obyczaje pogrzebowe były bardzo różne, w zależności od regionu, religii i tradycji, ale pewne elementy często się powtarzały. Aby zapewnić duszy wieczny spokój, kładziono zmarłego na “grobowej desce”, czyli najczęściej zwykłej ławie (Obyczaje w Polsce, red. Andrzej Chwalba).

W przypadku ciężkiej śmierci starano się zrobić otwór w domu, aby dusza miała jak wyjść. Czasem wystarczyło otworzyć okno albo drzwi, a czasem wybijano otwór w dachu. Zachowanie ciszy i powstrzymanie się od płaczu miało pomóc choremu w rozstaniu się z tym światem. Natomiast jeśli zgromadzonym zależało na utrzymaniu przy życiu umierającego, na przykład w oczekiwaniu na lekarza, wszczynano rwetes, aby utrzymać chorego przy życiu.

W Borynowej izbie już było wszystko urządzone do potrzeby, wzdłuż ścian ciągnęły się stoły, obstawione długachnymi ławami, że skoro się jeno rozsiedli, zaraz podano gorzałkę i chleby.

Przepili godnie, w cichości a powadze, przegryźli coś niecoś i organista zaczął czytać z książki sposobne modlitwy, a potem zaśpiewali litanię za umarłego; wtórowali mu ochotnie i gorąco, przerywając jeno wtedy, kiej kowal puszczał flachę w nową kolejkę, a Jagustynka chleb roznosiła.

Kobiety zebrały się po drugiej stronie u Hanki; piły herbatę, pojadały słodki placek i pod przewodem organiściny zaśpiewały tak rzewnie i przejmująco, jaże kury zagdakały po sadzie. I tak ano wspominając poczciwie nieboszczyka naród pojadał, popijał, popłakiwał i śpiewał za jego duszę pobożne pieśnie, jak przystało w taką porę i za takiego gospodarza…

Chłopi, cz. IV, Stanisław Reymont

Pogrzeb i stypa

Przygotowanie ciała do pochówku mogły zacząć się od obmycia ciała wodą, która mogła być poświęcona. Różne były tradycje odnośnie do ubierania zmarłego. Strój powinien być odświętny albo nowy; bez łat i dziur, bez węzłów (bo w nich więzną grzechy albo dusze). W Poznańskiem żona po śmierci męża prosi o pomoc kobiety i szyje czeheł dla zmarłego (równie jak i dla innej zmarłej niewiasty, bliskiej jej pokrewieństwem), z płótna wybielonego, długi aż po kostki. Prócz tego kładą pod czeheł na nieboszczyka spodnie białe płócienne, koszulę, dają duchenkę na głowę, skarpety, a czasem i buty, a na nieboszczkę kapkę, spódnik, sznurówkę, fartuch (również pod czeheł) oraz pończochy i trzewiki [Fischer]. Zmarłemu należy zamknąć oczy, aby uniknąć złego wzroku i uroku, by nikogo z rodziny nie zabrał. 

Po ubraniu w śmiertelną koszulę

A co się dzieje w tym czasie w domu? Z chaty wynosi się wodę (by nie została zatruta) i zawiesza wszelkie prace (aby nie niepokoić zmarłego). Na Mazowszu starano się nie zostawiać zmarłego w pomieszczeniu z lustrem, a jeśli to było niemożliwe – zwierciadło należało zasłonić. W innych regionach lustra odwracano. Należałó również wstrzymać zegary, ponieważ wybijają one godziny życia. Aby nie zatrzymać duszy w domu, przewracano sprzęty (na przykład przy wynoszeniu trumny stawiano krzesła czy stołki do góry nogami), czasem także wóz, którym wieziono zmarłego. Nie tylko dlatego, aby śmierć nie zabrała kolejnej osoby, ale także dlatego, żeby uspokoić psy, wyjące na widok duszy: ta, spłoszona hałasem przewracanych mebli, uciekała. Podobny sens miało dzwonienie dzwonami – przeganiano w ten sposób złe duchy, a dusza nie błąkała się po miejscach znanych jej za życia.

Kazali was prosić za ciałem

Ważny był obowiązek powiadomienia o śmierci. Dom koniecznie musial zostać oznaczony. Czasem posyłano chłopca, który chodził od domu do domu i bił w drzwi kijem, wołając Kazali was prosić za ciałem. Czasem należało iść do najbliższego domu i kolejna osoba niosła wieść do kolejnego i ta do kolejnego… Można było posłać ziele lebiódkę, wici brzozowe, krzyż czy różaniec.

Złożenie w trumnie

Zmarłego chowano do czółna (nimi dusza dostawała się do krainy zmarłych), a później do zamkniętej skrzyni. W Poznańskiem kładą umarłego w prostą trumnę z desek sosnowych i tak stawiają na stołkach lub ławkach wśród izby, aby każdy mógł obejrzeć i pożegnać. [Fischer]. Trumny często malowano na różne kolory, im ktoś był młodszy, tym barwy były jaśniejsze.

 

Życie po życiu

Wobec ofiar składanych zmarłym zachował się kościół w ten sposób, że starał się ofiary składane zmarłym skierować pod adresem samego kościoła, co z czasem istotnie się dokonało. (…)

Dawni Słowianie wierzyli, że nieboszczykowi w jego życiu pośmiertnem potrzebne są różne przedmioty podobnie jak w czasie jego doczesnego bytowania i dawali do grobów odpowiednio do stanowiska, płci i zajęcia, sprzęty, zwierzęta, narzędzia, pokarmy i drobiazgi do codziennego użytku. Istnieje też u nich zwyczaj zabijania żon, podobnie jak u tylu innych ludów. Zwyczaje te znała zapewne także Polska, aż z wprowadzeniem chrześcijaństwa ulegały analogicznym przemianom, jak na zachodzie. Ofiary ze zwierząt i przedmiotów przybierają inną formę w zwyczajach o cechach chrześcijańskich czy rycerskich. Widzimy to w opisie pogrzebu Kazimierza Wielkiego w r. 1370. Na ołtarzu składa się różne cenne naczynia, których zmarły używał i konia, jako ofiarę kościołowi. Podobnie na pogrzebie Jagiełły. W XVI wieku pierwotna myśl zupełnie się zaciera, a pogrzeb Zygmunta I ma już odmienny charakter. Takie były też pogrzeby rozmaitych wybitnych dostojników świeckich, odznaczające się niebywałym przepychem, tak, że musiała wkroczyć aż lex sumptuaria.
O ile więc pogrzeby osób znaczniejszych z czasem stosują się do ogólnokulturalnego szablonu, o tyle pogrzeb ludowy długo jeszcze zachowuje swe pierwotne rysy w całej Słowiańszczyźnie, a więc i w Polsce.
Powszechnie u nas wkładają umarłemu do trumny, to, co lubił za życia, jak np. flaszkę z wódką, rożek lub tabakierkę z tabaką. (…)

W Wielkopolsce (Trzemeszno) paznogci podobnie jak zębów wypadłych nie wolno
wyrzucać, lecz chowa się je w szczeliny spróchniałego drzewa, by ich po śmierci długo nie
trzeba szukać.

Fischer

Warto w tym miejscu wspomnieć, że zmarłym do trumny wkładano również inne rzeczy – na przykład monety, a jeśli podejrzewano, iż może on być upiorem (czy w Wielkopolsce – wieszczem), wrzucano mak. Wierzono, że dopóty, dopóki nie policzy ziaren, nie wyjdzie z trumny.

Opłakiwanie

Opłakiwanie zmarłego wyrażało nie tylko żałobę, ale także zwykły, ludzki strach przed śmiercią. Zrytualizowane tego afektu miało na celu zapobiegnięcie nieszczęściom. Głośny płacz i zawodzenie, wyrzekanie i skargi odmalowują boleść pozostałych przy życiu, w niektórych regionach pomiedzy łkaniami podkreślano zalety zmarłego.  Płaczki można było wynająć, a alment towarzyszył zmarłemu aż do chwili pochowania go na cmentarzu. Nie wypełnienie tego obowiązku nie było mile widziane przez resztę mieszkańców wsi.

Warto jednak zaznaczyć, że tak, jak w chwili śmierci nie wolno było płakać, tak po pogrzebie również było to zakazane. Uroczystości pogrzebowe bywały całkiem wesołymi ucztami. 

Na te smutki napijmy się wódki

Wspólne uczty ku czci zmarłego są zwyczajem bardzo dawnym, ich ślady pochodzą nawet z neolitu. Na polskiej wsi jedzono wspólny obiad, na który składały się potrawy mięsne, kasza z miodem i typ podobne potrawy. Pito przepalankę, czyli wódkę zmieszaną z miodem. Kobiety i mężczyźni siedzą przy wspólnym stole, przy którym jest także puste miejsce dla zmarłego.

Pod Mszczonowem, na Mazowszu po pogrzebie odbywa się w chałupie stypa, przy której goście podchmieliwszy sobie śpiewają do nieboszczyka różne apostrofy, jak np. znaną piosenkę: „Gdybyś kumie nie pijał gorzałki z anyżem…“ Na leśnem Mazowszu u bardzo zamożnych tylko urządza się ucztę, na którą sprasza się krewnych i przyjaciół. Obecnie rzadko kto, nawet z bogatszych, ją wyprawia. Koło Siedlec i Łukowa spraszają tylko księdza i krewnych na tak zwane „Boże obiadki“, dość skromnie zastawiane.

[Fischer]

Niech mu ziemia lekką będzie

W zależności od obszaru mieszkańcy różnie czcili pamięć zmarłego, wspólna była mnogość przestrzeganych zwyczajów i sposobów na uczynienie odejścia możliwie lekkiego dla umierającego.

Tekst: Olga Geppert

Skip to content