Jan Paweł II
Medialny pontyfikat
Śmierć Jana Pawła II to bez wątpienia wydarzenie bez precedensu. Ostatnie dni życia papieża śledzono za pośrednictwem mediów na całym świecie, a serwisy telewizyjne i radiowe prześcigały się w podawaniu coraz to nowych wiadomości o stanie zdrowia Ojca Świętego. Na Placu świętego Piotra, pod oknami papieskich apartamentów, zgromadzony był tłum wiernych, który wyczekiwał choć jednego znaku. Atmosfera była niezwykle podniosła zarówno w Watykanie, jak i w wielu innych miejscach na całym świecie.
Zainteresowanie mediów Janem Pawłem II dostrzegalne było praktycznie od początku jego pontyfikatu. Sam papież nie stronił od rozgłosu – sam często wskazywał na to, jak wielką moc mają media. W przemówieniu z 1983 roku stwierdził bezpośrednio, że zawód dziennikarza to zadanie w pewnym sensie święte. Wielokrotnie udzielał wywiadów i pozwalał na nagrywanie swoich podróży czy prywatnych rozmów. Papież posługiwał się mediami do ewangelizacji narodów.
Dowiedz się więcej o spektaklu Teatru Polskiego w Poznaniu o śmierci Jana Pawła II w reżyserii Jakuba Skrzywanka
W 1994 roku Ojciec Święty został człowiekiem roku prestiżowego magazynu “Time” – jego postać była wówczas najczęściej omawianą w gazetach oraz telewizji. O tym, jak bardzo pontyfikat Jana Pawła II był medialny i jak bardzo papież był obeznany z pracą dziennikarzy, pisze w swoich tekstach wiele osób z jego otoczenia:
Znosił pikanie przenośnych komputerów włączanych w trakcie milczących kontemplacji w małych kaplicach, podczas gdy on usiłował się modlić. I czasami udawało się dokonać cudu. Czasami był w stanie dotrzeć do tej nieczułej na nic sfory mediów, przyglądającej mu się najczęściej tylko przez obiektywy i czekającej tylko na to, że zasłabnie, gdyż ujęcia osuwającego się bezsilnie Papieża dałyby się lepiej sprzedać. Czasami spoglądał im w oczy i zdarzało się, że nawet ci reporterzy, dla których Papież był tylko wiadomością prasową, opuszczali mikrofony lub kamery i składali ręce.
Jan Paweł II nie ukrywał swojego stanu zdrowia. Po zamachu na jego życie, do którego doszło 13 maja 1981 roku na Placu świętego Piotra w Watykanie, papież spotkał się z dziennikarzami w swoim pokoju w klinice Gemelli. Zdjęcia ze szpitala pojawiły się w gazetach na całym świecie, zamach był szeroko komentowany w prasie i telewizji. Udokumentowany został również moment, w którym Ojciec Święty ściska dłoń swojego niedoszłego zabójcy. Zdjęcia stały się nie tylko świadectwem miłosierdzia, ale również dawały dowód na to, jak wielki wpływ może mieć prasa, także na życie duchowe ludzi.
Świadkowie cierpienia
Znaczące pogorszenie stanu zdrowia papieża nastąpiło 1 lutego 2005 roku. Doprowadziło to do wycofania się z życia publicznego i przeniesienia do kliniki Gemelli w Rzymie. Papież przeszedł grypę, a z powodu niewydolności oddechowej musiał mieć wykonany zabieg tracheotomii. Po przebyciu rekonwalescencji Jan Paweł II powrócił do apartamentów papieskich w Watykanie.
Prawdziwy kryzys rozpoczął się w niedzielę wielkanocną 27 marca 2005 roku. Kolejne dni, aż do śmierci papieża w sobotę, zwane są w medialnym żargonie tygodniem papieskim. To wówczas zgromadzeni na Placu świętego Piotra dziennikarze nadawali informacje o stanie zdrowia Ojca Świętego na bieżąco. Papież przebywał w otoczeniu kilku przyjaciół i najbliższych współpracowników. Obecni byli osobisty pielęgniarz Massimiliano, Stanisław Dziwisz oraz Mieczysław Mokrzycki, jak również opiekujące się apartamentami siostry sercanki. Ich relacje są, z perspektywy czasu, niezwykle cenne i pozwalają na bardzo dokładne odtworzenie ostatnich chwil życia papieża.
Niedziela Zmartwychwstania Pańskiego miała być momentem publicznego pozdrowienia wiernych; papież pojawił się w oknie na 15 minut i z uwagi na postępującą utratę głosu, nie był w stanie przemówić do wiernych. To tego dnia Ojciec Święty, przybity niepowodzeniem, miał powiedzieć do Dziwisza: Byłoby chyba lepiej, żebym umarł, skoro nie mogę pełnić powierzonej mi misji.
Kolejna próba przemówienia do wiernych – również relacjonowana przez media na całym świecie – miała miejsce 30 marca, czyli w środę. Podsunięty mikrofon był jednak niepotrzebny, gdyż Ojciec Święty nie był w stanie wyartykułować żadnego słowa.
Po audiencji Ojciec Święty odprawił mszę świętą. Była to nasza ostatnia Eucharystia w kaplicy. Już w czasie tej mszy Ojciec Święty poczuł się źle. Ale ją dokończył. Wróciliśmy do sypialni i położył się do łóżka. I już z niego nie wstał. Aż do chwili śmierci. Chwilę potem przyszedł kryzys. Lekarze powiedzieli nam wprost, że jeśli Ojciec Święty nie dostanie jedzenia przez sondę, może umrzeć. (…) Nie było momentu pożegnania, przekazania testamentu. To było naturalne, trudne, ale naturalne. Poza tym chcieliśmy, żeby Ojciec Święty do końca czuł wokół siebie normalność.
Wiadomości o złym stanie zdrowia papieża i konieczności odżywiania przez sondę pojawiły się na pierwszych stronach gazet. Prasa często pisała wprost, że papież jest bliski śmierci.
Świat z zapartym tchem śledził doniesienia z apartamentów papieskich. Od czwartku, 31 marca, stan zdrowia papieża był już tragiczny. Wciąż przytomny Ojciec Święty odmówił jednak udania się do szpitala – pragnął odejść w spokoju, w otoczeniu przyjaciół i współpracowników.
Kondycja Ojca Świętego pogarszała się z godziny na godzinę; papież był jednak na tyle przytomny, by móc przyjmować gości i błogosławić swoich współpracowników. Warte odnotowania jest, że o sytuacji w apartamentach watykańskich informował rzecznik Watykanu, Joaquin Navarro-Valls; mimo tak skrupulatnych doniesień, w mediach pojawiały się co jakiś czas informacje niezgodne z prawdą, o czym wspomina Piotr Kraśko, ówczesny dziennikarz TVP 1:
W trakcie Wiadomości zadzwonił do mnie na komórkę arcybiskup Dziwisz. Powiedział, że ogląda Wiadomości i że podaliśmy fałszywą informację. Mówił, że siedzi w tej chwili obok Ojca Świętego, trzyma go za rękę, a on jest przytomny, spokojny i pogodny. Ten telefon był dla nas porażający. Uświadomiliśmy sobie, że w apartamentach papieskich włączony jest telewizor, a najbliższy przyjaciel Papieża ogląda tę relację.
Transmisja z odchodzenia
W sobotę, czyli 2 kwietnia, na Placu świętego Piotra w Rzymie zgromadzonych było około 30 tysięcy wiernych pogrążonych w modlitwie. Tymczasem w apartamentach papieskich Ojciec Święty przemówił do siostry Tobiany Sobótki pozwólcie mi odejść do Pana. Wieczorem stracił przytomność; zgromadzeni w pokoju księża odprawili mszę, a arcybiskup Dziwisz podał Ojcu Świętemu wiatyk. O 21:37 serce papieża przestało bić.
Rzecznik Watykanu Joaquin Navarro-Valls wystąpił w mediach i publicznie ogłosił: Jan Paweł II nie żyje. Ojciec Święty zmarł o godzinie 21:37 w swoim apartamencie w Watykanie. W tym samym czasie do zgromadzonych na placu św. Piotra przemówił arcybiskup Sandri: Najdrożsi bracia i siostry, o 21:37 nasz ukochany Ojciec Święty powrócił do domu Ojca. Módlmy się za niego.
W momencie ustania czynności życiowych papieża, rozpoczął się ceremoniał Ordo Exsequiarum, szczegółowo rozpisany harmonogram postępowania z ciałem papieża – łącznie z wytycznymi dotyczącymi przybyłych gości oraz innych zachowań, na przykład moment zdjęcia pierścienia rybaka. To także czas przygotowania zwłok na publiczne okazanie. W tym samym czasie świat pogrążył się w smutku i żałobie. Zachowane nagrania oraz fotografie z tamtego czasu – nie tylko z momentu śmierci Ojca Świętego, ale również tych kilku dni poprzedzających to wydarzenie, obrazują niezwykłą powagę i smutek. Wierni gromadzili się nie tylko na Placu świętego Piotra, ale również w wielu innych miejscach – kościołach, placach czy przy pomnikach. Atmosfera była podniosła – zgromadzeni z pewnością wiedzieli, że są świadkami historycznego momentu. Intonowano “Barkę”, odmawiano różaniec i wspominano papieża Polaka. W wielu miejscach na świecie odbywały się czuwania, modlący się ludzie zapalali znicze.
Media po śmierci papieża przyjęła praktycznie jednolitą formułę, wiele kanałów telewizyjnych zmieniło swoje logo na czarne, a niektóre z gazet postanowiły wydać numer nadzwyczajny poświęcony pontyfikatowi zmarłego papieża.
Medialność tej śmierci była ogromna. Dziennikarze stali przed niełatwym zadaniem nadawania relacji dotyczącej najbardziej intymnych momentów z życia głowy kościoła. Ból i cierpienie, które towarzyszyło nie tylko papieżowi, ale z pewnością również wiernym zgromadzonym w Watykanie oraz przed odbiornikami, trudno było przekazać w odpowiedni sposób. Wielu komentatorów tych wydarzeń twierdzi, że zrobione to zostało z wyczuciem oraz współczuciem.
Sposób, w jaki Papież odszedł, sprawił, że to, co wydawało się wcześniej niezdrową sensacją, było dla mediów jednym z najszlachetniejszych przeżyć. Było to pierwsze w historii mediów i w historii Kościoła umieranie Papieża on line, umieranie na żywo. Żegnały go łzy milionów i setki oczu kamer. Bogdan Rymanowski twierdzi, że na początku kwietnia dziennikarze zdawali najważniejszy zawodowy egzamin: Ktoś nawet zażartował, że teraz została nam już tylko transmisja z końca świata. Korespondent TVN24 w Rzymie, Jacek Pałasiński, powiedział: Byłem w centrum Najważniejszego Wydarzenia Medialnego Wszech Czasów.
Ostatnia droga
Pogrzeb Jana Pawła II był bez wątpienia wydarzeniem medialnym o ogromnej skali. Transmitowany przez media przebieg ceremonii oglądało około dwóch miliardów ludzi. Sam termin wydarzenie medialne stworzony został przez amerykańskich badaczy – Daniela Dayana oraz Elihu Katza.
W rozumieniu Dayana i Katza wydarzenia medialne są świętami, w których ogniskują się podstawowe wartości i elementy pamięci zbiorowej. Gdy zgasną światła, same wydarzenia stają się elementem tej pamięci. Bo wspólne przeżycia umacniają więzy międzyludzkie i poczucie zbiorowej tożsamości. […] Dlatego wielkie wydarzenia medialne są jak święta religijne, a widzowie przyjmują też uroczyste role (żałobnika, obywatela, sędziego, kibica), co całkowicie zmienia istotę zaangażowania w odbiór.
Z uwagi na możliwość uczestniczenia w pogrzebie papieża, w jego ostatniej drodze brali udział telewidzowie z całego świata. Uroczystość odbyła się w Watykanie 8 kwietnia 2005 roku. Według danych przybyło na nią od 2 do 4 milionów wiernych z całego świata. Wiele krajów zdecydowało się również na lokalne uroczystości połączone z czuwaniem i oglądaniem transmisji z Watykanu. W pogrzebie uczestniczyło ponad siedemdziesięciu prezydentów państw z różnych zakątków świata.
Obecność mediów na pogrzebie głowy kościoła katolickiego w ogóle nie jest czymś zaskakującym – zwłaszcza, że cały pontyfikat charakteryzował się mediogenicznością. Uwagą objęte były nie tylko wypowiedzi czy pielgrzymki, ale również – zwłaszcza z upływem lat – stan zdrowia papieża. Gotowość do relacjonowania wydarzeń związanych z ostatnimi dniami życia Ojca Świętego nie była niczym dziwnym w środowisku dziennikarskim.
Kiedy tuż przed Wielkanocą jego stan gwałtownie się pogorszył, dziennikarze wrócili na swoje stanowiska. Na tarasach dokoła Watykanu stały kamery i aparaty fotograficzne z obiektywami wycelowanymi w okno papieskiego apartamentu. Wielu ludzi ciągle nie wiedziało, że niektóre stacje telewizyjne, jak np. CNN, ponad 10 lat temu te tarasy wykupiły, żeby tam być przygotowanym na wypadek śmierci Papieża, konklawe i mszy inauguracyjnej nowego papieża. Wszyscy wiedzieli, że Dzień X, jak go nazywano, kiedyś nadejdzie, ale na pewno nie teraz. On nie miał prawa się wydarzyć, bo to było tak, jakby nadszedł koniec świata.
Tekst: Karolina Kucharczyk